piątek, 2 maja 2014

Rozdział II

- Ledwo Wam uwierzyłam, że jestem jakimś wampirem - odezwała się Malia - Ogarnijcie się, OK?
- Przed chwilą przygwoździłaś Marca do ściany, wiesz ile na to potrzeba siły? Nie umieją tego zrobić nawet stuletnie wampiry, a co dopiero ty? Nic dziwnego, że przeżyłaś przemianę skoro okazałaś się być tak silna - powiedział Jake.
- To by wyjaśniało pierścień - wyrwał się z zamyślenia Oliver - Przecież znaczy on wielogatunkowość - Malia dalej im nie wierzyła i przewróciła oczami.
- Gdzie macie mój telefon? - zapytała z rozdrażnieniem.
- Znajdź go - uśmiechnął się Marc - Zamknij oczy i wyczuj skąd dobiega dźwięk - dziewczyna zrobiła jak jej kazał i w sekundę znalazła się w jakimś pokoju.
- Wow - tylko to potrafiła wydusić - Jak ja to...
- Zrobiłam? - dokończył ktoś zza jej pleców, tym kimś był Dylan. Rozejrzała się i wyciągnęła telefon z szuflady. Sama nie wiedziała skąd wiedziała, że jest właśnie tam. Odebrała.
- Malia - wrzasnęła jej rozradowana Nina - Matko, gdzieś ty się podziewała? Tak się o ciebie martwiłam. Wiem, że wysyłałaś SMS'y, że nie zbyt możesz gadać itd., ale ja nie mogłam się przestać martwić - tak ciągnął się jej słowotok przez kolejne 10 minut, aż reszta "stada" przyszła. Wtedy podeszła do niej Rica i wyrwała jej telefon.
- Co robisz?! - wrzasnęła Malia.
- Słuchaj kotek - wysyczała jej do telefonu - Wiem, że długo nie widziałaś się ze swoją psiapsiółeczką, ale mamy ważną sprawę do obgadania - popatrzyła Mali w oczy - Nara - zakończyła stanowczo. Nina była zszokowana. Wzięła zamach i rzuciła z całej siły telefonem przez okno. Komórka rozwaliła kilka drzew i zrobiła kilku centymetrową dziurę w ziemi - Skoro wy jej nie uświadomiliście - popatrzyła leniwie na wszystkich chłopaków po kolei - Ja to zrobię. Pierwsza zasada nie zadajesz się z tą koleżanką, będziesz chodzić do innej szkoły, a najlepiej jakbyś w ogóle z nikim się nie zadawała z poza Domu - jej oczy robiły się coraz bardziej czerwone, aż w końcu ich kolor przybrał barwę płomieni. Jakby była zła za to, że Malia w ogóle tam jest - Każde twoje wyjście będzie kontrolowane. Codziennie po 4 godziny trening i nie ma, że ci się nie chce. Musisz powiedzieć swojej rodzinie, że wyjeżdżasz i nigdy nie wrócisz - uśmiechnęła się złowrogo - Aha - zaczęła dość cicho - Będziesz musiała zabijać ludzi, żeby się nimi pożywić - jej oczy wróciły znowu do swojego koloru - Podziękuj Marcowi - krzyknęła zamykając z trzaskiem drzwi, po kilku sekundach drzwi wyleciały z futryny. Malia spojrzała na wszystkich po kolei. Jake, Evan i Oliver mieli rozzłoszczone miny, a reszta była jakby znudzona.
- Tto... to prawda? - przełknęła ślinę Malia, na co wszyscy kiwnęli głowami. Dziewczyna w moment znalazła się przed domem, chciała uciec, ale poczuła, że ktoś ją trzyma - Puśćcie mnie! Nie mam zamiaru tu zostać! Jesteście psychiczni, ograniczeni i w ogóle... - nie było jej dane dokończyć, gdyż zasłonili jej usta ręką.
- Uspokój się - powiedział Jake - Chodź do lustra - poszli, nadal wściekła dziewczyna spojrzała w lustro. Miała tak samo, a nawet bardziej czerwone oczy niż, kiedy Erica na nią krzyczała. Miała bielszą skórę niż, kiedy się obudziła, pazury zastępowały paznokcie, a jej czerwone włosy niemal płonęły, kły wystawały z jej ust, pazury zastępowały paznokcie. We wszystkim tym można było znaleźć pewnego rodzaju urodę.
- Przepraszam - jęknęła i natychmiast zmienił się jej wygląd.
- Ty tego nie rozumiesz - odezwał się Evan - Nie możesz już żyć jak jeszcze niedawno. Jesteś wampirem.
- Mogę. Dam sobie radę - wyrwała rękę.
- Nie dasz, nie jesteś w stanie panować nad emocjami. A jeśli ktoś cię nakryje nie tylko ty zginiesz, ale i wszystkie istoty nadprzyrodzone - spojrzał jej w oczy.
- Weź ją do pokoju - wtrącił Jake. Malia wystraszyła się, ale ostatecznie nie miała czego, gdyż Evan miał z nią po prostu porozmawiać. Dostała drinka zmieszanego z krwią.
- Zacznijmy od początku - usiadł na kanapie na przeciwko dziewczyny - Wiesz jak się przemieniłaś?
- No, nie do końca, ale naprawdę nie potrzebuję tego wiedzieć.
- Potrzebujesz - stwierdził - Otóż Marc dał Ci swoją krew i Cię zabił.
- Dlaczego?
- Dla zabawy - wzruszył ramionami - Uważał, że nie przeżyjesz przemiany. Z resztą ja też nie - powiedział jak gdyby nic.
- A dlaczego mnie nie zostawił?
- Zostawiłby, ale Dylan was zauważył.
- A to dla was normalne?
- Nie - pokręcił głową - On jest... jakby... inny. Nie możemy tego robić, ale on uważa, że to świetna zabawa.
- A dlaczego nie miałabym przeżyć?
- Bo przeżywają tylko ci najsilniejsi - przerwał - A ty bez urazy, ale wyglądasz na słabą. Musisz być bardzo, ale to bardzo silna psychicznie - pokiwał głową - Przejdźmy do rzeczy ważniejszych.
- Spoko - położyła ręce na kolanach.
- Musisz zrezygnować z pracy w barze u ciotki.
- Co? - zmarszczyła brwi - Skąd wiesz gdzie pracuje?
- Wiem o tobie wszystko - wzruszył ramionami jakby to było normalne - Marc wybiera ofiary, które mają według niego spieprzone życie.
- I ja takie miałam? - zapytała cicho.
- Nie martw się... - chciał coś powiedzieć.
- Nie - machnęła ręką - Mów dalej.
- Będziesz mieszkała z nami. Będziesz chodziła do szkoły z Oliverem i Collinem.
- Nie da się tego wszystkiego jakoś cofnąć?
- Nie. Będziemy musieli nauczyć cię polować.
- Na ludzi?!
- Nie będziesz musiała ich zabijać, tylko pić z nich krew i hipnotyzować, aby nic nie pamiętali. Skontaktujemy się z czarownicą, jeśli się zgodzi to przyjedzie i pomoże ci kontrolować twoją dwugatunkowość. Nikt nie może się o niej dowiedzieć, gdyż cię po prostu zabiją, nas też. Masz jakieś pytania?
- Dlaczego nie pamiętam przemiany?
- To normalne. Przemiana trwa zawsze tydzień, ale nie każdy ją pamięta. Masz szczęście, że nie pamiętasz. To ogromny ból i nie wiesz co się z tobą dzieje. Nie jesteś sobą. Jeszcze coś?
- Dlaczego akurat z tobą rozmawiam o tym wszystkim?
- Bo skończyłem psychologie - uśmiechnął się - Wiesz, miałem długie życie. Narazie to chyba wszystko co powinnaś wiedzieć - zmarszczył brwi.
- A wygląd? Jak to wszystko ukryć?
- Na razie musisz nosić okulary przeciwsłoneczne. Unikaj czosnku i drewna.
- Czosnek zabija?
- Nie - roześmiał się - Po prostu mamy bardzo wyczulony węch i to okropnie śmierdzi. Wszystkiego Cię nauczymy. Najlepiej zadzwoń już do ciotki i tej przyjaciółki.
- A wy wszyscy wiecie o mnie wszystko czy tylko ty?
- Właściwie tylko ja, Marc i Jake. Wiemy o rodzicach, próbie samobójstwa, bulimii, znajomych, Drake'u...
- Co?! O nim wiecie? - oburzyła się - Skąd wy to bierzecie?
- Kiedy jesteś wampirem jest wszystko łatwiejsze.
- A ty nim jesteś?
- Nie, ja jestem wilkołakiem. Z resztą jak Jake, Dylan i Oliver. Aha i Jake jest Alfą, jest przywódcą.
- I się tak przyjaźnicie? Wampiry z wilkołakami?
- Tak, chociaż to jest dość nietypowe. Jesteśmy jedynym mieszanym stadem. Zapomniałbym od 23:00 do 3:00 będziesz miała trening, każdego dnia. Musisz się dużo nauczyć i dowiedzieć. Nie wiem kto  będzie Cię uczył. Idź zadzwoń.
- Jakby nie mam telefonu - powiedziała - Zostaw wyrzucony przez okno.
- Możesz użyć domowego. Jest w jadalni.
- OK idę - wyszła z pokoju. Trochę się przeraziła tym wszystkim. Właściwie nie wiedziała gdzie jest jadalnia, ale od razu pozwiedza Dom.
- Jest nam nie potrzebna - usłyszała głos Olivera, kiedy była na chyba 1 piętrze - Możemy ją zabić.
- Nie - powiedział Jake, mówili przyciszonymi głosami - Jest cenna, nie będziemy zabijać swoich.
- Jest słaba - powiedział Marc - Możemy ją zabrać do ołtarza i zamknąć.
- Jest tylko obciążeniem - mówił Oliver. Przybliżyła się do drzwi skąd słyszała dźwięk.
- Decyzja zapadła, ona zostaje - powiedział stanowczo.
- To możemy poużywać jej do innych celów - powiedział chamsko Marc.
- Pamiętaj, że to ty ją przemieniłeś - usłyszała Dylana - Jesteś obrzydliwy.
- Przyda się - szedł w zaparte Jake - Mógłbyś być poważniejszy Wilson.
- Jest niepotrzebna, będzie przeszkadzała. I będzie problem z Ericą, ona jej nie znosi - powiedział Oliver - Malia nie powstrzymywała już łez, które miała w oczach. Myśl, że jest, aż tak niepotrzebna i niechciana dobijała ją. Sama nie wie, dlaczego poleciały jej łzy, tak łatwo. Nie płakała nawet na pogrzebie rodziców. Była twarda. Kilka minut słuchała co mówią. Marc opowiadał jaka jest beznadziejna i co przeszła, więc już wszyscy wiedzieli o niej. W środku byli Jake, Marc, Oliver, Dylan i Collin. Tylko Collin i Jake uważali, że powinna zostać. Nagle wszyscy ucichli. Oparła się o ścianę i drzwi się otworzyły.
- Malia? - Jake był zszokowany. Zobaczył jej łzy. Reszta podeszła.

1 komentarz:

  1. bardzo ciekawa fabuła :D czekam na więcej :) mam nadzieję że w najbliższym czasie pojawi się rozdziałek :3

    ps. ja również mam bloga zajrzyj jak bd miała czas :)
    http://there-where-are-my-demons-hide.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń